Kopciuch towarzyszy mi przez całe życie. Kiedy byłam mała, miałam kilka małych książeczek poświęconych tej bajce. Pamiętam, że jeden egzemplarz, który miał sztywne, kartonowe kartki był obgryziony w rogach. Chyba był lekiem na moje wychodzące ząbki :D Znałam tę historię na pamięć, bo naprawdę często przyglądałam się obrazkom. Jednak przyznam, że nie była to moja ulubiona bajka Disneya. Wolałam Piękną i Bestię i przede wszystkim Anastazję!!!!!
Potem zrobiłam się starsza, książeczki pooddawałam (czego dziś żałuję), a los w 2004 roku zesłał mi współczesną wersję Kopciuszka w filmie Cinderella Story. Co wtedy się działo! Oglądałam to nieustannie! Wzruszałam się podczas każdego oglądania. Kiedy tego nie robiłam, słuchałam soundtracku, a niektóre mądre cytaty z tego obrazu pamiętam do dziś (np. Nigdy nie pozwól, by strach przed działaniem wykluczył cię z gry). Byłam wtedy wielką fanką Hilary Duff, która wcieliła się w rolę tytułową (Hilary Duff to taka ówczesna Miley Cirus). Do dziś czuję sentyment do tego filmu. Mam z nim dobre wspomnienia i skojarzenia.
Następnie pojawiła się kolejna filmowa wersja Kopciuszka. Tym razem taneczna. Chyba z Seleną Gomez w roli głównej, ale to już nie mój klimat i tego nie oglądałam.
I teraz! Producenci Disneya wpadli na genialny pomysł, żeby tworzyć filmowe wersje swoich bajek! Byłam bardzo podekscytowana, kiedy się o tym dowiedziałam. Potem zobaczyłam obsadę do Kopciuszka i... Cate Blanchett super!! Helena Bonham Carter jeszcze lepiej!! Ale Kopciuszek i Książę? Co to w ogóle są za aktorzy? (#IgnorancjaLevelExpert). Tak myślałam sobie wtedy, trochę rozczarowana. Do kina poszłam z ciekawości, odrobinę sceptycznie nastawiona. Jednak wiedziałam, że dla Heleny i Cate jak najbardziej warto iść to zobaczyć!
I... Jak dobrze zrobiłam, że obejrzałam ten film!!! Wywołał moje totalnie pozytywne emocje. Uśmiech nie schodził mi z twarzy! Znów poczułam się jak dziecko. Przekonałam się, że moja pamięć jeszcze nie zawodzi, bo z biegiem akcji przypominałam sobie, co powinno wydarzyć się dalej. Bardzo mnie ucieszyło, że produkcja w prawie stu procentach zgadzała się z fabułą bajki. A widok pięknych, szklanych bucików zapierał mi dech w piersiach. #teżtakiechcę
Co z tego, że film jest odrobinę kiczowaty w swojej cukierkowatości i naiwności. Co z tego, że z powodu braku asertywności Kopciuszka oglądający chce strzelić sobie w łeb (zwłaszcza taki, który jest asertywny momentami aż za bardzo!). Obraz jest po prostu słodki i uroczy. Sprawia, że zazdrości się Kopciuszkowi dobrej wróżki, pięknej sukienki (a zwłaszcza w tańcu!) i powodzenia u samego księcia! ;))
Aktorzy wcielający się w główne postacie (Lily James w roli Kopciuszka i Richard Madden w roli Księcia) nie pasowali mi do samego końca filmu, ale potem stawało się to coraz mniej uciążliwe. Człowiek szybko się przyzwyczaja. ;) Jednak byłam w szoku, kiedy uświadomiłam sobie, że Richard Madden grał Robba Starka w Grze o tron. Nigdy bym na to nie wpadła! Owszem, podczas seansu wydawało mi się, że już gdzieś widziałam tego aktora, ale... przecież to dwie zupełnie inne osoby! Charakteryzacja mistrz.
![]() |
trudno uwierzyć, że to ta sama osoba :D |
Jeśli chodzi o Helenę i krótką scenę, w której mogliśmy poznać ją jako Wróźkę to... #milionyserduszek. Ta kobieta jest ge-nia-lna! Przerysowana w charakteryzacji i gestach znów podbiła moje serce. Wyglądała bardzo ładnie, a to niemała odmiana jeśli chodzi o role aktorki.
Cate Blanchett jest również świetną artystką i każdy o tym wie. Dobrze zagrała wredną macochę, ale jeśli miałabym porównać ją i Angelinę Jolie jako Czarownicę, Jolie wygrywa ze stumilionowym wyprzedzeniem.
Jak w każdym filmie i tutaj pojawiają się wzruszające sceny, które przez mojego sąsiada zostały skomentowane tak: Dobrze, że nie nie masz teraz PMS, bo byś buczała jak syrena... I to tyle, jeśli chodzi o poziom wzruszeń. ;)
Cztery lata studiowana filologii polskiej spowodowały, że wszystkie gesty, słowa, symbole pomiędzy kobietą i mężczyzną związane z: przejściem, wejściem, zakładaniem, ściąganiem, zrywaniem, obdarowywaniem (i myślę, że nie trzeba studiować tego co ja, żeby tak myśleć) kojarzą mi się z jednym... I stąd, o dziwo... Krótka droga do Greya. Podczas oglądania myślałam sobie, że przecież to od takich historyjek przedstawionych w Kopciuszku wywodzi się cała nasza kultura. To co powstało później jest tylko luźną interpretacją tego co było wcześniej i przede wszystkim dostosowaniem tego do wymogów współczesności. Brutalne ale prawdziwe.
No dobrze, a teraz kto mi powie, JAK bajkowy książę miał na imię? W filmie mówili na niego... Ty.... zapomniałam. :s
Czy komuś udało się obejrzeć ten film bez dubbingu? Wiem, że to film dla dzieci, ale wydaje mi się, że efekt byłby lepszy z napisami!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz