piątek, 22 maja 2015

Wiek Adaline

Wybrałam się ostatnio do kina na Wiek Adaline. Nie mogłam się doczekać tego filmu. Głównie z powodu Blake Lively, z którą spędziłam 5 lat podczas oglądania Plotkary. Również tematyka obrazu mnie zainteresowała - kobieta, która w skutek wypadku przestaje się starzeć, co dziesięć lat zmienia swoją tożsamość i ucieka, żeby nikt nie odkrył jej sekretu.

Czytam teraz recenzje filmu na portalach internetowych i przecieram oczy z niedowierzaniem, bo widzę tam "wspaniała baśń dla dorosłych, wzruszający, piękny, itd., itd." WTF? Chyba miałam zbyt wielkie wymagania wobec niego, bo mnie rozczarował. Strasznie. 

Uważam, że pomysł na ten obraz był świetny. Tylko gorzej z wykonanie. Producenci zaprezentowali po prostu współczesne wydarzenia z nierealnym zapleczem. Wolałabym, żeby to zaplecze było bardziej rozbudowane, a współczesność należała do składowych. Chodzi mi o to, że liczyłam, iż życie Adaline zostanie przedstawione dokładnie na przestrzeni wszystkich dekad po kolei, bo lata dawne bardziej mnie interesują niż to co jest teraz. Tymczasem przeszłość została przedstawiona za pomocą migawek-wspomnień głównej bohaterki. Przez to twórcy filmu zafundowali nam zwykły romans w tle z lekkim sci-fi, które na koniec i tak zostaje obalone. :D Może lepiej by było gdyby zrobili z tego kryminał o tym, jak kobieta przez lata musi się skrywać, aby władza nie zrobiła z niej królika doświadczalnego. I tu świetnie by pasowały różnego rodzaju zabójstwa dokonane przez Adaline na innych kobietach w celu kradzieży tożsamości. No, ale niestety tak nie było. Już nie będę wspominać o przewidywalności filmu, bo zaraz będzie, że się znęcam. 

Kto oglądał Plotkarę? Pamiętacie, Serena van der Woodsen miała trzy miny:
- cyniczny uśmieszek wtedy, kiedy planowała kolejną intrygę, 
- minę zbitego psa wtedy, kiedy czuła się ogromnie skrzywdzona (w sumie powinnam napisać to w odwrotnej kolejności, bo zawsze po krzywdzie następowała zemsta bohaterki)
- piękny, szeroki i zalotny uśmiech (czasem z przygryzaniem wargi), który sprawiał, że nikt nie mógł się jej oprzeć.
Wiem, bo Plotkara to dla mnie serialowy Harry Potter. I oglądałam to nie raz, i nie dwa... Był to dla mnie świetny pretekst przed maturą. Każdy odcinek oglądałam dwa razy, najpierw bez napisów, a potem z napisami, tłumacząc, że uczę się na maturę z angielskiego. :D A potem jak już obejrzałam wszystkie serie, zaczęłam oglądać od początu.

W Wieku Adaline możemy zauważyć dwie z tych trzech min. Minę zbitego psa i szeroki uśmiech. Nie było potrzeby, aby znalazł się tu cyniczny uśmiech, bo Adaline nie musiała się na nikim mścić.

Z kolei, kiedy bohaterka pojawiała się na ekranie w stylizacjach wieczorowych, już zupełnie wyglądała jak Serena z Plotkary i tylko czekałam, aż pojawią się inni aktorzy z tego serialu. Tylko, że no właśnie. Nie był to kolejny odcinek serialu, tylko zupełnie inny film. Z całkiem inną historią. Jaki z tego wniosek? Lively jest chyba słabą aktorką, albo to ja za bardzo utożsamiam ją z Sereną. Jak uważacie?


Żeby wszystkiego nie krytykować, na koniec napiszę co mi się podobało! I były to przede wszystkim piękne stylizacje ze wszystkich dekad XX wieku. Mam na myśli tu strój i makijaż.  ;) Dodatkowo moją uwagę zwróciły samochody, ale tylko te stare. I wiadomo, że każdy film lepiej się ogląda jeśli główna bohaterka jest piękną kobietą. Tak też było w tym przypadku :D

A jeśli chodzi o stylizacje i makijaż, to ostatnio widziałam genialny filmik o tym, jak dokładnie wyglądały makijaże w XX wieku. Zobaczcie sobie: Historia makijażu XX wieku - Red Lipstick Monster

I największy atut filmu - Harrison Ford. Co prawda, już nie taki Indiana Jonesowy, jak kiedyś, ale też wyjątkowy :D przy nim trochę ogarnia mnie smutek, że aktora dopadła starość i już nigdy nie będzie taki wspaniały, jak w filmach o przygodach archeologa.  

A jak wasze wrażenia? Mi się wydaje, że Wiek Adaline to jeden z tych filmów, o których za trzy miesiące zapomnę. Albo będę pamiętać, tylko nie będę potrafiła powtórzyć tytułu. :s

*
Jeśli chodzi o książkowe wpisy, będziecie musieli uzbroić się w cierpliwość. Na razie jestem zawalona po uszy książkami z uczelni. Ale zawsze o czymś postaram się napisać. ;)

wtorek, 12 maja 2015

Cykl Pieśni Lodu i Ognia - Gra o tron

Po prawie dwóch tygodniach przeczytałam Grę o tron i już na samym początku informuję was, że zaczynam półroczną, może dłuższą przygodę z George'em R.R. Martinem. :D Wciągnęłam się. Mam wielkie szczęście, że dopiero teraz i jest już kilka tomów z cyklu i nie muszę czekać na kolejne. Tak jak w przypadku Czerwonej królowej :(. Zatem, co jakiś czas możecie spodziewać się na blogu posta poświęconego Pieśni Lodu i Ognia.

Grę o tron zaliczyłam do tej grupy książek, które czyta się powoli, bo czytelnik nie chce szybko się z nią rozstać. Tak samo robiłam z Czerwoną... i wieloma, wieloma innymi. W przypadku GoT przeciąganie wynikało również z tego, że wcześniej oglądałam serial, więc wiedziałam jaki będzie koniec. Strasznie nie chciałam dotrzeć do tego momentu, kiedy ktoś straci głowę, bo bardzo polubiłam tę postać, więc przedłużałam moje spotkanie z tą sceną.

Mam jedno poważne zastrzeżenie do tego wydania. Jest w nim dużo błędów ortograficznych :( i wszystkie, które znalazłam związane były z pisownią "nie" z innymi częściami mowy. Jestem naprawdę zdziwiona, że ktoś tego nie dopilnował. Zwłaszcza, że GoT jest bardzo popularna i ludzie nie powinni żałować pieniędzy na jej korektę. :P Czy tylko ja trafiłam na taki egzemplarz? Dajcie znać.

I drugie moje zastrzeżenie jest takie, że żałuję, iż oglądałam serial wcześniej. Wydarzenia z książki zostały przestawione w serialu z prawie stuprocentową zgodnością. No i potem wszystko wiedziałam, co będzie dalej. Na szczęście obejrzałam tylko dwa pierwsze sezony i pół trzeciego. Więcej sobie tego nie zrobię i sięgnę po adaptację dopiero po przeczytaniu wszystkiego. Czyli za jakieś pół roku :DD 

Aha, i jeszcze na początku trudno było mi przestawić się, że młodzi bohaterowie książki są naprawdę młodzi. To tylko wina serialu, w którym większość aktorów wcielających się w role jest dorosła. Jednak zdaję sobie sprawę, że w produkcji nie mogłyby zagrać dzieci itd.


No dobrze, a teraz dlaczego będę kontynuować swoją znajomość z bohaterami krainy Westeros?
  • Wilkory. Dzięki nim zaczęłam oglądać serial dwa lata temu. Nie rozumiałam wtedy fenomenu GoT i dlaczego wszyscy się tym zachwycają. Znajomi opowiadali mi o serialu, a ja najbardziej ze wszystkiego chciałam popatrzeć sobie na duże wilki. Obejrzałam i zrozumiałam. Może to też kwestia tego, że od dziecka cierpię na brak swojego osobistego zwierza i w przyszłości chciałabym takiego dużego psiaka :c
  • utożsamiam się z wrednym Tyrionem i pomimo tego, że jest on z rodu złych, bardzo go lubię :D
  • Martin jest mistrzem pięknych i obrazowych opisów. Naprawdę podziwiam go za ten ładny język. Wygląd Martina budzi odrobinę moje przerażenie, dlatego też byłam pozytywnie zaskoczona tą lekkością narracji #uprzedzenia #stereotypowemyślenie
  • skoro piszę już o Martinie, nie mogłabym ominąć wielowątkowej narracji. To jest chyba najlepsza rzecz z całej książki - dla każdego coś miłego, nie sposób się nudzić, a ciągłe przerywanie narracji inną pobudza tylko apetyt na jeszcze!
  • wiem, że w kolejnych tomach w końcu umrze ten wstrętny król J.!!!!!! to będzie piękny dzień, nie mogę sobie tego odpuścić. Swoją drogą ciekawe jest to, że w książce Joffrey jest opisany jako młody bóg, tymczasem w serialu wygląda jak... :D
  • bardzo jestem ciekawe co Daenerys nawywija. Jest bardzo wyróżniającą się bohaterką, niesamowicie silną psychicznie i wie czego chce. Myślę, że może jeszcze niejednokrotnie zaskoczyć. W sumie, to także ją bardzo lubię. 
  • skoro Daenerys to i smoki. Uwieeelbiam dawne legedny i mitlogie za to, że autorzy czerpią z nich inspirację i umieszczają w swoich powieściach te wielkie jaszczurki :)
  • no i o co chodzi z tym Jonem Snow? Mam wrażenie, że również on mnie zaskoczy, a tym bardziej bohaterów cyklu :DD. Wydaje mi się, że tajemniczy temat jego matki w późniejszych częściach może być kluczowy do wyjaśnienia pewnych rzeczy. Poza tym, Snow to faaajny chłopak jest i ma świetnego wilka. ;))
  • bardzo lubię wszystkie fantastyczne książki, które na końcu zawierają mapy swoich krain. Za to wielki plus dla autora. Tego brakowało mi w Czerwonej...
 Gdybym się uparła moja lista atutów GoT byłaby jeszcze dłuższa, ale postanowiłam skupić się na tym, co najbardziej utkwiło mi w głowie.


Najpierw oglądałam serial, dopiero potem sięgnęłam po książkę, więc zupełnie naturalną rzeczą było, że ciągle porównywałam jedno do drugiego. Nie potrafię jednak jasno powiedzieć, które z tych dwóch jest lepsze. Zarówno bohaterowie z ekranu jak i z kartek wywołali moje pozytywne emocje. Chcę więcej!! Niestety, aktualnie jestem zmuszona do przeczytania gruubeeej książki potrzebnej do pracy magisterskiej, więc Starcie królów będzie musiało poczekać :<.

A jakie są wasze opinie na temat GoT? ;)

PS. PROSZĘ MI TYLKO NIE SPOILOWAĆ!!!!! :DDD

Na tej stronie znalazłam polityczną mapę Westeros.


niedziela, 10 maja 2015

IX Kiermasz Książki Przeczytanej w Szczecinie

Wczoraj, 9 maja miałam okazję wybrać się do Teatru Lalek Pleciuga w Szczecinie na Kiermasz Książki Przeczytanej. Wzięłam udział w tym wydarzeniu pierwszy raz, chociaż była to już IX odsłona spotkania. O całej akcji dowiedziałam się dzięki temu, że ostatnio zaczęłam interesować się życiem literackim w Szczecinie. ;) Kiermasz został zorganizowany między innymi przez portal internetowy SzczecinCzyta.pl.

W kiermaszu mógł wziąć udział każdy, kto chciał sprzedać książki lub je zakupić. Sprzedający musieli odpowiednio wcześniej zgłosić się do organizatorów, aby zaklepać sobie stolik. Łatwo się domyślić, że liczba miejsc była ograniczona. 

Fajna sprawa, powiem wam! Było dużo stoisk, mnóstwo książek z różnych dziedzin i pełno pozytywnie nastawionych do siebie ludzi. W końcu każdy miał wobec siebie jakieś oczekiwania ;) (jedni chcieli sprzedać, drudzy chcieli kupić). Można było dorwać naprawdę fajne tytuły za niewielką cenę. Momentami musiałam się powstrzymywać przed kupnem, bo miejsce na moich regałach niebezpiecznie się kurczy i zastanawiam się GDZIE już wkrótce będę ustawiać książki :s.

Wydaje mi się, że największą popularnością cieszyła się literatura dziecięca i młodzieżowa. Jeśli ktoś jest szczęśliwym rodzicem Małego Krasnala, jak najbardziej warto się wybrać na taki kiermasz.

Bardzo podobało mi się to, że na niektórych stoiskach sprzedawały dzieci - a to co zarobiły mogły wydać zaraz na zakup nowych książek! Handel i edukacja w jednym :D

Do Pleciugi wybrałam się z koleżanką. Poniżej nasze łupy. Koszt tych czterech książek to mniej więcej 20 zł ;)



Polecam wybrać się tam przy następnej okazji ;) Kiermasz organizowany jest dwa razy do roku.

Na koniec mam tylko taką uwagę, wydaje mi się, że z każdym rokiem będzie coraz więcej chętnych, a ściany teatru niestety nie są z gumy. Może warto by rozważyć jakąś inną miejscówkę podczas kolejnych odsłon wydarzenia? Zdaje sobie sprawę, że w Pleciudze jest fajny klimat, ale szkoda by było jakby wszyscy się tam podusili, albo niektórzy rezygnowali z wejścia tylko dlatego, że w środku przebywa za dużo ludzi ;).