sobota, 28 marca 2015

Jak żyć, żeby... Make Life Harder?

Zaglądanie do tej książki z mojej strony wydawałoby się bez sensu, ponieważ nie śledziłam wcześniej Make life harder. Znałam ich tylko z tego, że inspirację do prowadzenia swojej strony zaczerpnęli z bloga Kasi Tusk o podobnym tytule (:D) Make life easier. Po za tym, to jeszcze jakiś czas temu widziałam ich w Dzień Dobry TVN i pamiętam, że szybko przełączyłam, bo żenowało mnie nazbyt poważne podejście prowadzących do rozmowy z chłopakami.

Jednak to jest książka, po którą sięgnęłam z większą ochotą niż do tych, które tworzą polscy celebryci (widzieliście, że Perfekcyjna Pani Domu wydała już co najmniej trzy książki? Ale spokojnie, sprzedają się chyba słabo, bo ostatnio widziałam je na wyprzedaży). 

MLH przeczytałam z trzech powodów:
1. bo zainteresowało mnie, kiedy Karolina Korwin Piotrowska na swoim fanpage'u zamieściła informację o tym, że pomogła chłopakom wydać książkę. Okazało się, że pierwsze wydawnictwo, które zdeklarowało się wydrukować dzieło, rozmyśliło się po przeczytaniu pierwszego szkicu tekstu. Dziennikarka interweniowała w wydawnictwie, z którym sama ma umowy. I ostatecznie, odwagą wykazało się Prószyński i S-ka,
2. bo poleciła mi to Patrycja!,
3. bo spodobało mi się jak Filip Chajzer i wyżej wspomniana dziennikarka skomentowali tę książkę. Obie ich opinie zostały zamieszczone z tyłu okładki.


Dlatego też podeszłam do Make life harder z dużymi oczekiwaniami i...hmmm.
Robiłam do tej książki dwa podejścia. Za pierwszym razem coś się nie kleiło i nie potrafiłam się wciągnąć, ale często jest tak, że utwór musi się rozkręcić, więc dałam drugą szansę. Za drugim razem poszło gładko i przeczytałam całość.

Lucjan i Maciej to dwaj tajemniczy autorzy książki. Nie wiemy jak wyglądają. Nie znamy ich nazwisk. Nawet nie mamy pewności czy to są ich prawdziwe imiona. Wiemy, że są wredni, mają cięte języki i niezwykle umiejętnie posługują się ironią i sarkazmem. Niejednokrotnie wykazując się prostymi i chamskimi komentarzami. Inspiracji do wypowiedzi chłopakom dostarczają różnego rodzaju blogerki, vlogerki, które z ekranów komputerów radzą nam JAK ŻYĆ. I to ich nakłoniło do napisania książki. A wszystko zaczęło się od Kasi Tusk. 

Książka jest dostępna dla czytelników, którzy ukończyli osiemnasty rok życia. Lepszej reklamy Lucjan i Maciej nie mogli sobie zrobić. To też wzbudziło moją ciekawość (nie mówiąc o ciekawości osób poniżej wymaganego wieku, w końcu zakazany owoc najbardziej smakuje). 

Jak wcześniej napisałam, podchodziłam do tej książki z dużymi oczekiwaniami. Liczyłam, że będzie naprawdę kupa śmiechu, że co akapit będę zrywać boki, co rozdział będę wycierać łzy śmiechu, a moi domownicy ostatecznie uznają mnie za wariatkę, która śmieje się w samotności. Niestety, na niekorzyść mojego odbioru książki chłopaków wpłynęło to, że najpierw czytałam Lemingi, co było naprawdę świetne, zabawne i napisane w podobnym tonie (tylko, że trochę lepszym). MLH też było zabawne, ale... nie aż tak :D Chłopaki podzielili swój utwór na dwanaście rozdziałów i każdy z nich został poświęcony jednemu miesiącowi. Co było dobrym posunięciem, bo ich wypowiedzi są ładnie uporządkowane. Lucjan i Maciej piszą nam, jak należy obchodzić święta, jak się ubierać, jak radzić sobie z głodem, z brakiem pieniędzy, jak się zachować na wieczorze kawalerskim i weselu, itd. Wszystko jest utrzymane w tonie wypowiedzi z Nonsensopedii. Jest absurdalnie i zabawnie (przynajmniej Maciej i Lucjan starają się, żeby było). W każdym podrozdziale znajdujemy opis stereotypowych zachowań. Jak widać, wady polskich społeczności i instytucji są jak studnia bez dnia i można z nich czerpać i czerpać. :D Czasem pewne kwestie zostały przedstawione wulgarnie, stąd to +18. Ale cholera, moja reakcja na tę książkę nie była taka, jak w opiniach wcześniej wymienionych dziennikarzy. Jest mi trochę z tego powodu przykro, bo się nastawiłam. Lubię się śmiać i czasem wole sobie przeczytać jakiś absurd niż kolejną poważną książkę. Może powinnam przeczytać to jeszcze raz?... Chyba naiwnie liczę, że to by coś zmieniło. Wychodzi na to, że nie jest to książka dla mnie. Owszem, śmiałam się, ale teraz nawet nie potrafię przytoczyć konkretnie, co rozśmieszyło mnie najbardziej. Może to dlatego, że jestem za młoda, lub dlatego, że jestem kobietą i nie łapie niektórych brutalnych żartów. Wytwór MLH jest dobrym uzupełnieniem do Lemingów, o których wcześniej pisałam tutaj i warto sobie przeczytać te książki razem. Jednak, jeśli chodzi o porównanie tych dwóch, to, moim zdaniem, Make life harder jest przeznaczona dla osób, które BARDZIEJ orientują się w życiu polskich celebrytów i generalnie w tym, co dzieję się w Internecie.

Ale i tak chłopaki kupili mnie tym, że podzielają moje zdanie na temat sztruksów :D
I jeśli w Szczecinie będzie spotkanie z nimi w ramach promocji książki, pójdę!
Podzielcie się swoimi opiniami na temat MLH!

*

Jeśli wasz stomatolog powie wam, że wyrwanie zęba to jedyne najlepsze wyjście... NIE UFAJCIE MU!! 
:((

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz