czwartek, 12 marca 2015

Jedno oblicze wojny

- Napiszesz o tym filmie na blogu?
- Nie.

*

Nie chciałam iść na to do kina. Nie chciałam, bo wiedziałam, jak na mnie to wpłynie. Ale podobno sztuką jest umieć iść na kompromis. 

Obraz przedstawia młodego Amerykanina (kowboja) Chrisa Kyle'a, który od dzieciństwa był wychowywany na obrońcę słabszych. Mężczyzna zapisuje się do jednostki specjalnej, gdzie przechodzi mordercze szkolenie, aby zostać snajperem. Kiedy zdobywa potrzebne umiejętności, zostaje wysłany na misję do Iraku. Film powstał na faktach. 

Wyszłam z sali i naszła mnie refleksja. Mnóstwo refleksji. Byłam zła. Zła na to co wojna robi z ludźmi. Zaczęłam sobie przypominać zasłyszane historie o mężczyznach, którzy byli w Afganistanie. W ciągu dnia pozornie szczęśliwi, a w nocy niejednokrotnie budzący się z krzykiem. Dlaczego? Lepiej nie wiedzieć. 
Pierwszy raz poczułam niechęć do władzy ogólnie. Główny bohater powtarzał jak mantrę Muszę walczyć za mój kraj. Patriotyzm jest dla mnie ważnym atrybutem, ale wydaje mi się, że ten mój kraj był obecny tylko w słowach władz Ameryki, które podjęły decyzje o wysłaniu wojsk na bliski wschód. W żadnym wypadku nie uważam się za eksperta historii czy polityki. Jednak doprowadza mnie do szału myśl (chciałoby się napisać gorzej), że decyzje o jednostkach z krwi i kości, które zdane są tylko na los, swoje umiejętności, łut szczęścia albo na przypadek, podejmują osoby, które mają zapewnioną ochronę całą dobę i z pewnością włos im z głowy nie spadnie nigdy. Wiem, że tak było zawsze, jest i będzie. Ale czy tylko mnie to denerwuje? Ten film ogromnie mnie poruszył i nigdy nie zrozumiem, dlaczego ludzie doprowadzają do starć zbrojnych. Ale bardzo możliwe, iż znów się okazuje, że jestem naiwna, bo nie potrafię zrozumieć nawet tego, dlaczego ludzie krzywdzą się słowem. A przecież zamiast tego można by powiedzieć coś miłego!
Nie trudno zauważyć, że jestem kobietą i pewnie kiedyś zostanę matką. Kiedy widzę dziecko w potrzebie, budzi się we mnie imperatyw udzielenia pomocy. Albo nawet nie tyle, aby udzielić pomocy, tylko pojawia się myślenie, że dziecku trzeba pozwolić być tym dzieckiem i nie powinno ono przechodzić przez nic krzywdzącego i dramatycznego.
Wiem, że to był tylko film. Ale został nakręcony na podstawie książki powstałej na faktach, więc jakieś odzwierciedlenie tego w rzeczywistości było. Poza tym, jestem przekonana, że rzeczywistość wygląda gorzej. I to jest najbardziej przygnębiające.
Potem wróciłam do domu (obrażona na cały świat za wojny) i przeczytałam informację o tym, nasza pani premier podpisała dokumenty mówiące o tym, że wezwanie na obowiązkowe szkolenie wojskowe będzie mógł otrzymać każdy z kategorią A, a nie tak jak było wcześniej, tylko mężczyźni, którzy już w tym wojsku byli. Nie chodzi mi o to, że mam coś przeciwko pełnienia służby wojskowej. Ale wystraszyłam się. Dlaczego ta decyzja została przywrócona? Wszyscy wiedzą jak wygląda obecnie sytuacja na wschodzie Europy. Czyżby władze podejrzewały, że konflikt jest nieuchronny? Albo kolejną ciekawostką są pomysły powołania Armii Europejskiej.
W tym wszystkim warto zwrócić uwagę na komentarze niektórych mężczyzn pod tym artykułem. Coś w stylu: Na szczęście mam kategorię D. D jak Daję Dyla:D:D:D. Nie będę tego komentować.
Podczas oglądania Snajpera ironicznie pomyślałam sobie, że chyba powinnam zostać pacyfistką. Jednak w moim przypadku każdy strajk (na przykład pozostanie w łóżku jak John Lennon razem z Yoko Ono, gdzie zaprosili dziennikarzy do rozmowy), byłby bez sensu, bo niewiele osób wie o moim istnieniu.
Chyba nie muszę jasno odpowiadać na pytanie, czy Snajper jest dobrym filmem, prawda? Myślę, że moja reakcja na tę produkcję jest wystarczającą oceną. Jeśli film wywołuje emocje, to wnioski nasuwają się same.
 
Nie planowałam o tym pisać. Jednak najwięcej myśli zawsze przychodzi w nocy. I wtedy też pomyślałam sobie, że może warto.

2 komentarze:

  1. A jak film ogólnie? Pomijając to że byl o wojnie i na faktach? dobrze nakręcony? Dobre role?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No film dobrze zrobiony, Amerykanie już to potrafią zrobić, żeby było perfekcyjnie. Czasem aż do przesady, bo moim zdaniem za dużo patosu było momentami, główny bohater został wyidealizowany (np. pominięte zostały kwestie, że mężczyzna w rzeczywistości był parokrotnie ranny, w filmie nic mu się nie stało) i były sceny, w których Bradley Cooper był za bardzo czysty jak na realia wojny. Mogliby mu bardziej ubrudzić tę ładną twarzyczkę:D ale uważam, że dobrze wczuł się w bohatera.

      Usuń