Nie pamiętam już jak to było, zanim poznałam świat himalaistów. Nawet nie jestem pewna, czy przed pisaniem pracy dyplomowej na podstawie książek Jerzego Kukuczki choć raz słyszałam coś o tym mężczyźnie. Teraz wiem, że gdybym nie miała okazji zapoznać się z tym środowiskiem, wiele bym straciła.
Czas żebyście zapoznali się z moją kolejną pasją. Górami.
Kto nie zna Jerzego Kukuczki ręka do góry! Nie bójcie się przyznać! Zawsze można wszystko nadrobić ;) Wcześniej wspomniany człowiek w latach 80 był znany na całym świecie. Ze swoich wyjątkowych dokonań. Wyjątkowych, bo popełnianych na granicy życia i śmierci. A to wszystko działo się daleko stąd. W Himalajach.
Zainteresowanym polecam wejść na świetną stronę Wirtualnego Muzeum Jerzego Kukuczki. Tam dowiecie się więcej szczegółów.
I koniecznie zobaczcie zwiastun filmu.
Oczywiście najbardziej polecam książki: Mój pionowy świat i Na szczytach świata, lecz to nie o nich dziś będę pisać.
Żeby poczuć ten cały klimat, trzeba to lubić i się wczuć. Tak jak ja. Jestem totalnie wkręcona w temat polskich alpinistów, a zwłaszcza tego pana, ponieważ z jego książkami spędziłam pół roku pisząc pracę. Znam dobrze jego życiorys. Przez to czuję z nim szczególną więź.
Jurek jest filmem dokumentalnym w całości poświęconym sylwetce Kukuczki. Wcześniej postał już niejeden taki dokument o alpiniście, lecz ten jest inny. Powstał z okazji 25 rocznicy śmierci Polaka. W obrazie znajduje się dużo materiałów wcześniej nigdzie nie publikowanych, w większości z prywatnych zasobów rodziny Kukuczki.
Pomimo tego, że znam na pamięć całą himalajską wędrówkę Kukuczki, film nie wywołał mojego znużenia. Przypomniał mi jedynie o mojej wielkiej fascynacji. Jest świetnie zrobiony. Bardzo podobały mi się fragmenty dziejące się w domu himalaisty lub podczas wywiadów. Są to nagrania niezwykle poruszające. Zwłaszcza wtedy, kiedy się wie, jaki był przykry koniec... Z tych ujęć wysuwa się sylwetka skromnego i mądrego człowieka, który wielokrotnie pokonał swoje słabości i czternastokrotnie wspiął się na wysokość 8 tysięcy metrów.
Dodatkowo ciekawe są także komentarze towarzyszy wypraw Kukuczki. Wywołują wzruszenie oglądającego i przede wszystkim u mówiącego. Największe wrażenie zrobiły na mnie archiwalne wypowiedzi Artura Hajzera (założyciela marki HiMountain), który dwa lata temu zginął podczas wyprawy w Himalaje.
Matko, w tym jest coś magicznego. W tych ogromnych górach, których widok wywołuje pokorę i szacunek. Masywy powodują, że w zgiełku codzienności człowiek ma ochotę się zatrzymać i po prostu na nie patrzeć. Pozwala to oczyścić umysł. Niezwykłe są również czyny głównego bohatera, jego nieustanne przekraczanie własnych horyzontów. I to wszystko dzieje się na granicy dwóch światów. Ziemskiego i hm...?
Również zakończenie filmu nie było mi obce. Jednak wielkość umiejętności mężczyzny zawsze powoduje, że łatwo zapominam o przykrym finale. Za każdym razem, kiedy dochodzę do tej informacji, dopada mnie przygnębienie. Naprawdę wielka szkoda, że tak wspaniałych ludzi los szybko zabiera.
Jeśli ktoś nie jest zainteresowany tematyką górską i dalej nie czuje się przekonany, polecam obejrzeć ten film z innego powodu. Jest dobrą lekcją historii. Jurek jest świadectwem z perspektywy nietypowej społeczności o uciążliwej rzeczywistości PRL-u. A przecież ekwipunek i prowiant skądś trzeba było zdobyć!
Zdaję sobie sprawę, iż himalaiści wielokrotnie spotykają się z krytyką i niezrozumieniem. Odkąd zagłębiłam się w tę tematykę, ani razu tak nie pomyślałam. Kupuję ich działalność od samego początku do końca. Szanuję i kibicuję!
Na koniec moje zdjęcie. Trochę z innej strony :D Mój but próbujący dopasować się do odcisku trapera himalaisty. Jerzy Kukuczka miał niewiele większy rozmiar obuwa ode mnie, prawda? Okazuje się, że nie trzeba być dużym, żeby dokonać wielkich rzeczy! I tego się trzymajmy ;)