Chciałam zacząć ambitnie, ale
wyszło inaczej :)
Do jednego kotła wrzuć:
a)
mężczyznę, który jest perfekcyjny, ponieważ:
- ma idealne ciało, które po prostu takie
jest samo z siebie (w książce nie było mowy o żadnych ćwiczeniach, prawda? Oczywiście poza tymi, ekhm, no wiecie.)
- posiada dużo, dużo pieniędzy
- jest pewny siebie, potwornie dumny i
niezależny
b)
kobietę, z którą w jakimś stopniu każda z nas może się
utożsamić:
- która jest uparta i próbuje być niezależna
- z wieloma kompleksami, które oczywiście
są BEZPODSTAWNE, bo w rzeczywistości
potrafi być niezłą kocicą (#wewnętrznabogini)
- która czyta książki i przez to wydaje
się być nudziarą
- każdego faceta ze swojego otoczenia
wprowadza do #friendzone (oprócz G.)
- nie przywiązuje uwagi do wyglądu
zewnętrznego i ma ładniejszą koleżankę
- musi wyglądać ładnie w bieliźnie
Brzmi znajomo?
c)
oprócz tego dodaj miejsce, najlepiej wielkie miasto, w
którym ONA czuje się niepewnie, a ON bryluje.
d)
aby kontrast pomiędzy dwoma bohaterami był jeszcze
bardziej widoczny, jego nazwij Panem, a ją Uległą
Czytaliście
uważnie? Mam nadzieję, że tak, bo właśnie podałam wam przepis na sukces
wydawniczy.
*
Lekturę Pięćdziesięciu twarzy Greya zaczęłam, bo, tak jak w tytule, po niektóre książki
czasem trzeba sięgnąć, a zwłaszcza wtedy, kiedy zaraz do kin wchodzi film.
Byłam bardzo sceptycznie nastawiona i zaczęłam to czytać po to, aby utwierdzić
się w przekonaniu, że to jest słabe. Nawet bardzo słabe. Ale po kolei.
*
Chciałam zacząć profesjonalnie i
postanowiłam zaczerpnąć wiedzy i dowiedzieć się, o co tyle szumu. Skorzystałam
z bardzo wiarygodnego źródła informacji, którym czasem nie gardzą nawet sami
nauczyciele akademiccy (Wikipedia:D). Patrzyłam i własnym oczom nie wierzyłam:
Przeżyłam podwójny szok. Wcześniej nie
miałam pojęcia, że jest to fan fiction
odnośnie do Zmierzchu. Szybko
zaczęłam żałować swojego wyboru lektury (dobrze, kiedyś, jak byłam młodsza,
zachwycałam się wampirkami, ale to było dawno. Jeszcze zanim literatura
klasyczna stała się moją codziennością). I jak to możliwe, że coś takiego sprzedało się lepiej niż Harry Potter? Czy tylko mnie to bulwersuje/załamuje?
Informacja, że Harry’ego Pottera uważam za ideał wszystkiego, to żadna nowość.
No ale dobrze, skoro coś postanowiłam, nie
mogę się wycofać. Zaczęłam czytać Greya.
Cały czas sceptycznie nastawiona, niechętnie musiałam przyznać, że książka wciąga i szybko się ją czyta.
Dlaczego? Bo jest niesamowicie lekka,
nie ma żadnych wyszukanych walorów
artystycznych. Na początku opisy ograniczają się do przeżyć wewnętrznych
bohaterki, Anastazji, która jest nieśmiała i ciągle się czerwieni (co żenuje
czytelnika bardziej niż ją samą). Podczas lektury mogłam sobie przerywać
jedzeniem, pisaniem na czacie, scrollowaniem facebooka, a i tak nie wybijałam
się z sensu narracji. Początkowo musiałam dawkować sobie tę literaturę. Jeden rozdział dziennie, bo myślałam
sobie, że…
Męczyło mnie
to, że jest pełno elementów zaczerpniętych
ze Zmierzchu. Przykłady?
- Edward i
Christian są skrzywieni i niezadowoleni, a zatem coś ich trapi, jednak nie
możemy dowiedzieć się co. Pozwólcie, że nazwę to inaczej: mają minę, jakby ktoś
podetknął im kupkę pod nos.
- obu
mężczyznom zmienia się kolor oczu, kiedy są głodni. W przypadku Greya chyba nie
muszę mówić, jakiego rodzaju to jest głód?
- oboje mają
trudną przeszłość
- są
kolekcjonerami sztuki
- każdy z nich
gra na fortepianie, ale tylko i wyłącznie smutną muzykę, aby czytelniczki
jeszcze bardziej mogły ich pożałować
- jeżdżą
wypasionymi samochodami
- każdy z nich
nie pozwala swojej kobiecie zrobić czegokolwiek samej przed obawą, że coś jej
się stanie
- każdy z nich
był adoptowany
- Edward jest
zimny w znaczeniu fizycznym, bo jest już nieżyjącym wampirem, a Christian w
znaczeniu psychicznym, ponieważ nie pozwala się dotykać (a więc stąd te
przywiązywania!) i jest zamknięty na wszystkie pozytywne emocje i uczucia
- Edward
przeżywa pierwszy swój raz z Bella, niestety Christian nie może powiedzieć tego
samego o Anastazji, bo jest niewyżyty seksualnie (oczywiście to jest wina tylko
i wyłącznie jego trudnej przeszłości!), dlatego James stosuje chwyt wielu
innych pierwszych razów, które Christian przeżywa właśnie z Aną
- Bella i
Anastazja robią sobie krzywdę, bo są nieuważne, potykają o własne nogi, itd.
- tych
przykładów z pewnością znalazło by się więcej.
Już od samego początku autorka wprowadza
atmosferę, jak to ująć… Erotyczną? W scenie,
w której Grey przychodzi do sklepu z narzędziami i to, co tam kupuje (spinki do
kabli, sznurek i coś jeszcze o czym już zapomniałam) oraz to, w jaki sposób
prowadzi rozmowę, kojarzy się jednoznacznie! Ale oczywiście, Głupia Gąska
Anastazja niczego się nie domyśla.
Potem atmosfera się zagęszcza, dzięki
czemu czytało mi się płynniej, ponieważ od połowy książki opisy seksu
sporadycznie przerywane są: korespondencją mailową pomiędzy głównymi
bohaterami, płaczem, jedzeniem, podróżami i znów płaczem.
Co jest ciekawe i co mnie dość zaskoczyło,
wszystkie szczegóły na temat wydarzeń w sypialni zostały zawarte i spisane w
Kontrakcie, który muszą podpisać obie strony.
Anastazja dostaje mnóstwo drogich
prezentów od Christiana. Co podkreśla sama bohaterka, przez to czuje się jak
dziwka. E. L. James próbuje wybrnąć z tego jednoznacznie kojarzącego się
aspektu, tłumacząc ustami Greya, że kupowanie prezentów należy do jego
obowiązków, bo „są stworzeni po to, aby spełniać sobie przyjemność” i niech pod żadnym pozorem Anastazja nie czuje
się jak kurtyzana, bo wcale nią nie jest. Jakoś tak to brzmiało. To
wytłumaczenie było dość toporne i wcale mnie nie przekonało. Nowy samochód i
komputer naprawdę kojarzyły mi się z opłatą za usługi. Nie muszę dopowiadać
jakie. Zwłaszcza, że bohaterów miały nie łączyć żadne uczucia.
Dla kogo?
Zastanawiam
się tylko, kto jest idealnym odbiorcą tej książki? Ostatnio na Pudelku
opinię Madonny.
Zgadzam się z nią, ale… Rzeczywistość później może bardzo rozczarować. Autorka książki w bardzo, BARDZO optymistyczny (i nierealny) sposób przedstawia wydarzenia z sypialni dwójki zachłyśniętych sobą kochanków. Wyrażam się jasno? Czy może powinnam napisać, że trzy akty seksualne z rzędu i każdy z nich zakończony perfekcyjnie są czymś tak nierealistycznym, że aż czasem śmiesznym? Jeśli ktoś niedoświadczony najpierw przeczyta, a potem zacznie działać w rzeczywistości, może się mocno zdziwić i zrobić sobie krzywdę. :D
Zgadzam się z nią, ale… Rzeczywistość później może bardzo rozczarować. Autorka książki w bardzo, BARDZO optymistyczny (i nierealny) sposób przedstawia wydarzenia z sypialni dwójki zachłyśniętych sobą kochanków. Wyrażam się jasno? Czy może powinnam napisać, że trzy akty seksualne z rzędu i każdy z nich zakończony perfekcyjnie są czymś tak nierealistycznym, że aż czasem śmiesznym? Jeśli ktoś niedoświadczony najpierw przeczyta, a potem zacznie działać w rzeczywistości, może się mocno zdziwić i zrobić sobie krzywdę. :D
Pojawia się jeszcze opinia, że jest to
porno dla mamusiek… Oh nie, proszę nie każcie mi tego sobie wyobrażać, że
czyjakolwiek mama to czyta!!!!
50 twarzy Greya jest inną książką, niż
mi się wydawało, że będzie. Opisy nie są wcale aż tak bardzo sadomasochistyczne.
Jest to przerobiony Zmierzch bez
elementów fantastycznych, z rozbudowanymi, bardzo rozbudowanymi scenami w
sypialni.
Czy ta książka ma plusy?
TAK! Kontrakt,
w którym jest napisane, że kobieta będzie pod opieką trenera personalnego na
siłowni. Dla mnie bomba!
Jest coś
jeszcze, ale żeby to poznać, musicie sami się przekonać i przeczytać. A kiedy
już będziecie to robić, lepiej żeby wasz partner był wtedy w domu ;)
Ostatnio
widziałam mema, który wyraża więcej niż tysiąc słów:
Czy przeczytam kolejne części?: Pewnie
tak, ale nie od razu. Teraz muszę przeczytać coś normalnego. Zwłaszcza, że
jeszcze przez jakiś czas pozostanę w tematyce Greya, bo czeka mnie wizyta w
kinie, po której na pewno coś napiszę. Względem filmu mam nadzieje, że bardziej
mi się spodoba niż książka, bo nie będzie w nich tych nużących opisów przeżyć i
dylematów głównej bohaterki.
Czy polecam tę książkę?: Tak. Żeby się czasem pośmiać, czasem
powywracać oczami i wyrobić sobie własne zdanie.
Bardzo trafna opinia, nigdy wcześniej nie wpadłam na to, że "50 twarzy Grey'a" to "córka" "Zmierzchu", ;D Pójdę Twoimi śladami i zacznę czytać polecane przez Ciebie książki-zero presji jakby co ;D
OdpowiedzUsuńPowodzenia !